Recenzja wyd. DVD filmu

Tristram Shandy: Wielka ściema (2005)
Michael Winterbottom
Steve Coogan
Rob Brydon

Za kulisami filmowej produkcji

W przerwie między kręceniem kolejnych społecznie zaangażowanych obrazów i przeprowadzania wiwisekcji ludzkich związków, Michael Winterbottom postanowił zrealizować film na podstawie książki,
W przerwie między kręceniem kolejnych społecznie zaangażowanych obrazów i przeprowadzania wiwisekcji ludzkich związków, Michael Winterbottom postanowił zrealizować film na podstawie książki, której filmować się nie da. Skoro zaś zadanie to z definicji jest niewykonalne, "Tristram Shandy" jest de facto kolejnym filmem o kręceniu filmów. "Życie i myśli Tristrama Shandy'ego" to opublikowana w II połowie XVIII stulecia powieść Laurence'a Sterne'a. Charakteryzuje ją niezwykłe poczucie humoru i zamiłowanie narratora do dygresji, przez co o swoich narodzinach może dopiero opowiedzieć w księdze trzeciej. Ekipa filmowa, której trzonem są dwaj brytyjscy aktorzy, Steve Coogan i Rob Brydon, właśnie próbuje przenieść ją na duży ekran. Jak to jednak często bywa, życie naśladuje sztukę i ekipa filmowa cały czas nękana jest dygresjami, zmianami w scenariuszach i problemami technicznymi. Sceny znikają z filmu, pojawiają się nowi bohaterowie, aktorzy narzekają, wtryniają się w pracę innych, by po czasie rezygnować z własnych fanaberii. "Tristram Shandy" z łatwością mógł stać się kolejną satyrą na temat Hollywood. Tak się jednak nie stało. Winterbottom całkiem na serio, choć z ikrą i humorem, pokazuje widzom, jak pracuje się na planie filmowym w Wielkiej Brytanii. Dowcip polega na tym, że widz śmieje się z rzeczy, które Winterbottom i inni reżyserzy muszą znosić na co dzień. Ponad tym wszystkim unosi się zaś duch Sterne'a, zaskakująco żywotny po ponad 200 latach w grobie. Kontrolowany chaos, jaki kreuje reżyser "Tristrama", więcej ma wspólnego z literackim pierwowzorem, niż gdyby próbowano bezpośrednio, strona po stronie adaptować jego dzieło. Film cechuje specyficzne, bardzo ekscentryczne poczucie humoru. Jeśli widz nie jest na to przygotowany bądź nie lubi tego rodzaju dowcipów, musi przygotować się na spore rozczarowanie. "Tristram Shandy" to jednak prawdziwa perła brytyjskiego humoru i źródło nieustającej zabawy dla tych, którzy podobnie jak Sterne lub Winterbottom nadają na podobnych częstotliwościach komizmu. Bezbłędnie dobrana obsada, ze znakomitym Cooganem grającym samego siebie, dopełnia obrazu dzieła przedziwnego, lecz satysfakcjonującego. Winterbottom jak zwykle zrobił film nie dla wszystkich. Ostry niczym brzytwa obraz podzieli widzów na dwa wyraźne obozy: zwolenników i przeciwników Tristrama i jego poczucia humoru. Po DVD warto sięgnąć wyłącznie ze względu na film. Obraz i dźwięk są całkiem dobrej jakości, zatem ogląda się to z przyjemnością. Niestety zabrakło dodatków, w które zaopatrzone jest wydania zachodnie: komentarz twórców czy sceny usunięte. Ponieważ "Tristram Shandy" nie trafił do kin, lepiej że otrzymujemy go w takiej formie, niż gdybyśmy nie mieli okazji w ogóle go zobaczyć.
1 10
Moja ocena:
7
Rocznik '76. Absolwent Uniwersytetu Warszawskiego na wydziale psychologii, gdzie ukończył specjalizację z zakresu psychoterapii. Z Filmweb.pl związany niemalże od narodzin portalu, początkowo jako... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones